Desconocidos
desenmascarados
Constantina, Conste, Tina... De tetas grandes y mirada adolescente.
Soy
polaco, te robaré un beso... - He dejado tanto por tí -. - Nie histeryzuj -. Odchodzi, przeklina, placze. 15 lutego skonczy 24
lata.
Poznalismy
sie w 2008, w styczniu. Pracowalem nad reportazem o gangach
odpowiedzialnych za porwania dla okupu. W dniu publikacji wylaczylem
telefon i pojechalem do gazety, gdzie czekal na mnie naczelny,
Agustin: - Grozono ci, brzmi powaznie. Wez 5 dni urlopu, 5 dostaniesz
ode mnie. Byle nie w miescie -. Wyslalem e-maile do José Alonso i do
Rocío, przelozylem wywiad z prokuratorem i sprawdzilem rozklad
atuobusow do Aguascalientes.
Z
deszczu pod rynne.
Wyszedlem
przez parking, na przystanek autobusowy. W tlumie latwo sie zgubic.
Wsiadlem do starego Mercedesa RTP, zaplacilem 4 peso za bilet,
zajalem miejsce przy oknie i otworzylem Camusa. Autobus przeciskal
sie zatloczonymi ulicami miasta. Popedzany dzwiekami klaksonow,
przystawal na skrzyzowaniach, by zebrac pasazerow. Ci wypelniali
przejscie, w oczekiwaniu na zwolnienie siedzen. Tluste kobiety
nacieraly brzuchami na siedzacych mezczyzn, starajac sie przegonic
ich sapaniem i kaszlem. Odgradzala mnie od nich czarnooka studentka w
dresie IPN-u, co oznaczalo mozliwosc spokojnego sledzenia losow
“Pierwszego czlowieka” do konca trasy.
Wysiadlem
blisko dworca polnocnego. W tlumie goniacych ludzi przypominalem
zbladzacego turyste. Podeszla do mnie IPN-wska pasazerka. - Ide na
dworzec -. - Nie chce rozmawiac. - Nie musisz -. W Primera Plus
kupilem bilet do Aguascalientes, w aptece paste i szczoteczke do
zebow, w kawiarni mocne amiericano. Po 20 minutach zajalem siedzenie
7 w autobusie, po 45 wyjezdzalem z miasta. Naliczylem 9, 10
pasazerow, wpatrzonych w film “Invictus”, wyswietlany w czasie
podrozy. Ruszylem w strone WC. Siedziala pod numerem 27. - Co tu
robisz? -. - Nie chciales rozmawiac -. Dotknelem jej ramienia. - Nie
igraj ze mna -. Targnela mnie za wlosy ku sobie i wpoila sie w me
usta. - Slodkie -. Odepchnalem ja i wrocilem na miejsce. Zastyglem
na 30, 40 sekund, podniecony i przestraszony. Oddychalem nerwowo,
choc normalnie nie przejmowalem sie grozbami. Podnioslem sie z
siedzenia i pomaszerowalem korytarzem pod 27. - Kto cie wyslal? -. -
Los -. Zawrocilem w ciszy i usiadlem, starajac sie skupic na filmie.
Minelo 40, 50 minut. Poszedlem w tyl autobusu. Stala plecami do mnie,
przygotowujac herbate. Chwycilem ja za kark, otworzylem drzwi do WC i
wepchnalem do srodka. Nie opierala sie. Objalem ja wpol, obsunalem
jej spodnie, figi. Wtargnalem w nia, pelen trwogi i pasji, 3, 5
minut. Pozostawilem w niej sperme i przerazenie. - Wiec los cie
przyslal -. Wyszedlem, zamknalem drzwi od WC i wrocilem na miejsce.
Zalozylem sluchawki, ale nie zdolalem skupic sie na filmie. Zamknalem
oczy.
Obudzil
mnie glos kierowcy. - Aguascalientes -. Wysiadlem z autobusu i
poszedlem do dworcowego WC, by wysikac sie i obmyc twarz. Potem
ustawilem sie w kolejce do kasy po taksowke. - City Express -. - 75
pesos -. Nie odnajdywalem portfela, mimo ze przeszukalem spodnie,
kurtke. - Ona -. Odwrocilem sie. Stala za mna, dzierzac wyjete zen
200 peso. - Przeznaczenie -. Zarzucilem na ramie jej torbe i
ruszylismy w strone taksowki. Otworzylem drzwi, wsiadla. - City
Express -. Po 20 minutach weszlismy do pokoju 129. Wpoila sie w me
usta, rozpiela spodnie i zatopila dlonie w bieliznie, by po chwili
odsunac sie o krok i plynnym ruchem pozbyc sie dolnej czesci
krepujacej jej garderoby. Objela mnie udami, by wskrzesic seks na
krawedzi gwaltu, do granic wytrzymalosci, gdzie emocje mieszaly sie z
przerazenien, a intensywnosc jej oddechu wzrastala wspolnie z
nerwowoscia i obawa.
Myslalem
o uzbrojonych ludziach, gluchych dzwiekach ich krokow, prowadzacych
przez korytarz; zapach przestepcow i broni; szyderczy smiech,
papiersowy dym i szorstkie slowa; liny i wiezy, bicie w odpowiedzi na
artykol. Zblizali sie, znaczac obecnosc zapachem potu, stali po
drugiej stronie drzwi, o segunde, dwie, od przekroczenia progu.
Naciskali klamke, kiedy wtargnalem w nia ze zwierzeca sila, z
przerazliwym jekiem, ktorego echo rozlalo sie w przestrzeni
korytarza. Rozlalem sperme w jej ciele i wgryzlem sie w usta, w
szponach orgazmu, znaczonego napieciem miesni, by po kilku segundach
zamrzec bez ruchu, zastygnac w ciszy.
Otworzylem
oczy. Siedziala obok. - Mowiles przez sen:
Pía. Milosc potrafi umrzec -. Podnioslem sie z lozka, siegnalem
po lucky strike'a z porzuconej na stole paczki, wyszedlem na balkon,
zapalilem i zaciagnalem sie dymem.
Byl
pazdziernik, 2006. Nocny autobus 43 pedzil ulica Toluca, pasazerowie
kurczowo trzymali sie poreczy, wygoda i bezpieczenstwem oplacajac
wczesny powrot do domow. Wysiadlem na skrzyzowaniu z De las Torres,
zastapila mi droge. - Przepraszam, ktoredy do Periferico -. - Musisz
zawrocic, minelismy -. - Obserwowalam cie, chcialam porozmawiac -.
Dotknela mego kolnierza, zblizyla twarz, pocalowalisy sie namietnie,
scisnalem jej piers, odsunela sie raptownie. - Nie, nie na ulicy -.
Spacerowalismy w ciszy, weszlismy do srodka, zdjalem koszule. -
Rozbierz sie -. - Ty mnie rozbierz -. Bez slowa
patrzylem w jej oczy. - Skoro tak -. Zdjela sweter, ukazujac jedrne
piersi o sterczacych sutkach, potem zsunela spodnie i koronkowe figi. Rozpialem zamek od spodni -.
Wgryzla
sie w me usta, zatopila paznokcie w plecach, wijac sie szalenczo,
niczym pies spuszczony ze smyczy, ktory stara sie zmasakrowac ofiare,
swiadom ze za chwile panska dlon chwyci obrozy i odciagnie go na bok.
Slowem, skowytem i spojrzeniem szukala gwaltu, wiec ja gwalcilem.
Dosiadlem jej niczym klaczy i okielzalem, w garsci dzierzylem jej
wlosy. Na kolanach, ujarzmiona, mieszala okrzyki bolu i rozkoszy,
strachu przed razami, ktore spadaly na jej posladki, na twarz. Z
czasem krzyk przeobrazil sie w szept, - Boli, nie tak mocno. Powoli,
bez pospiechu -. Nie sluchalem, nie zwracalem uwagi. Parlem naprzod,
z kazdym ruchem wscieklej, az do orgazmu, do lez. - Ty gnoju. Obejmij
mnie -. Oddychala z trudem, drgala rozzarzona. Przywarla sie do mnie,
calowala ma piers. - Milosc potrafi umrzec -. Minelo 5, 10 minut.
Patrzylem w przestrzen, staralem sie oddalic swiadomosc jej
obecnosci, niezreczne pytania. Wstalem, poszedlem do WC, by sie
wysikac, a potem do kuchni, by napic sie wody. Otworzylem okno. - Yo no se mañana - nucilem w rytm salsy,
wiatrem niesionej z sasiedztwa. Spala gdy wrocilem. Skamieniala,
naga, bez wyrazu twarzy, bez grymasu, usmiechu.
Zbudzilem
sie, po omacku siegnalem zegarka, 5:48. Wstalem, umylem zeby i twarz,
poszedlem do kuchni, by zaparzyc kawe. Instyktownie, mechanicznie
wykonywalem czynnosci. Zawrocilem. Nie bylo jej. Wpatrywalem sie w szarosc budzacego sie miasta, ktore rozposcieralo sie za
oknem. Niesiony codzienna rutyna, wykonalem poranne cwiczenia. Potem poszedlem pod prysznic, by zimnym strumieniem
przywolac cialo do porzadku dnia. Wyprasowalem koszule, ubralem sie i
wyszedlem na ulice, by stawic czola pracowniczym obowiazkom.
Ludzie
zebrali sie na rogu, wiec zblizylem sie zaintrygowany, przyciagany
policyjnym nawolywaniem do rozejscia sie, ktore zostalo zignorowane
przez gapiow. Palce ludzkich dloni wskazywaly na bordowy koc, ktory
pokrywal owalna mase. Od koca do kloaki ciagnela sie czerwona plama,
zastyglej juz krwi. Podszedlem do stojacego w poblizu policjanta. -
Oficial, buenos días. Ando en 11 -. -
Te he visto, en Metro, ¿cierto? -. - Correcto. ¿Qué me dice? -. - Un
Z1 por X13 -. Odeszlismy od tlumu, policjant wyjal notatnik, z ktorego przepisalem dane: Pía
Obeso Gómez, 23 lata, zamieszkala w Magdalena
Contreras, zamordowana przy uzyciu noza
-. - ¿Testigos? - Nadie. - ¿Puedo hacer unas fotos? -. - Se encabronarán -. -
Dale, 3 segundos -. - Sale, pero rápido -. Wyjalem aparat, poczekalem az podniesie koc i
wystrzelilem kilka serii, nie zwazajac na wzburzony pomruk tlumu.
Spytalem policjanta czy wymienic go z imienia i nazwiska. - Está
bien. Gerardo Ruiz, P 65-08. ¿Tú? -. - Me dicen Mewa -. Wyjalem
papierosy, zapalilismy, wymienilismy numery radia. Po 15 minutach
przyjechali sledczy, pozniej lekarze policyjni. Ustalilem z Gerardo,
ze po poludniu poda mi szczegoly. Zadzwonilem do
redakcji z informacja, ze zamordowano 23 letnia kobiete w Alvaro Obregón.
Agustin,
podal mi gazete, - Masz wiecej szczescia niz rozumu -. Na pierwszej
stronie widnial moj artykul. Zamarlem. Wzialem dziennik, wyszedlem z redakcji,
zapalilem papierosa usiadlem na schodach. Patrzylem w twarz kobiety,
z ktora spedzilem wczorajsza noc. Pod fotografia widnialy napisy:
“Madonna negra. Ejecutan a la lideresa del grupo criminal 'La
Frontera'”. Nie rozpoznalem jej, gdy robilem zdjecia, mialem 3, 4
sekundy. W taksowce sprawdzilem raptownie ich ostrosc i zabralem sie
za pisanie tekstu, a po przyjezdzie do redakcji wreczylem technikowi
karte z pamiecia. Po 24 godzinach spogladalem w rostro kobiety z
ktora spedzilem noc, wydrukowane na papierze.
-
Nie pal z rana -. Wyjela papierosa z mej dloni, zaciagnela sie
gleboko dymem i wyrzucila w pusta przestrzen. - Nie smiec -. Wszedlem
do pokoju, zaparzylem kawe i podnioslem z podlogi miejscowa gazete,
dostarczona przez szpare pod drzwiami przez sluzbe hotelowa. Numery z
tabeli opublikowanej na pierwszej stronie przyciagnely uwage mych
oczu: 35 egzekucji w stanie Chihuahua, 21 w Tamaulipas, 18 w Veracruz,
16 w Michoacán i 7 w Guerrero, a obok reportaz o wzrastajacej
aktywnosci miejscowych grup przestepczych, rywalizujacych o strefy
wplywow w srodkowej i polnocnej czesci kraju. Pomyslalem, ze nudnym
staje sie czytanie informacji, w ktorych zmieniaja sie jedynie
liczby. W stolicy koncertowali muzycy z Pearl Jam, to byl material na
pierwsza strone.
Zblizyla
sie do mnie z kubkiem kawy. - Podejrzewam, ze nie slodzisz -. - Nie
-. - Opowiedz mi o sobie .- - Nie slodze, pije bez mleka, mocna,
czarna, w szklance albo w kubku, byle nie w plasikowym -. - Pytam
powaznie -. - Nikt ci nie broni -. - Mam na imie Constantina, Conste,
Tina. De tetas grandes y mirada adolescente, mowia. Studiuje
inzynierie mechaniczna na IPN-ie, mam 20 lat, lubie kino, “Paris
Texas”, “Dear Wendy”, muzyke The Zombies -. - Nie mow mi tego
-. - Chce bys mnie poznal -. Wlozylem papierosa w usta i z kawa w
dloni wyszedlem na balkon, zapalilem. Z ulicy dochodzil zgielk,
samochodowy warkot mieszal sie dzwiekiem naciskanych klaksonow i
pokrzykiwaniem ulicznych sprzedawcow, nie na tyle glosnych, by zmacic
moj spokoj. Patrzylem w dol, na ludzi, ktorzy szli w pospiechu,
niecierpliwie wyczekiwali zielonego swiatla na skrzyzowaniu, lub tez
przebiegali przed nadjezdzajacymi samochodami, by nie tracic cennych
minut.
Stanela
w drzwiach, oparta o framuge, ze skrzyzowanymi na piersiach rekami. -
Matka miala kochanka, przychodzil do domu 2, 3 razy w tygodniu,
spedzali razem noc i rano wspolnie wychodzili do pracy, o 6:00.
Zapukal, mowil ze zostawil klucze w pokoju mamy, ze lezaly na
komodzie. Otworzylam, by mu je dac. Grozil mi nozem, mowil zebym byla
cicho. Minely trzy lata -. Wyjalem papierosy. - Zapal -. Zaciagnela
sie gleboko, zakaszlala, usmiechnela sie. - Milosc potrafi umrzec,
mowiles przez sen -. Wypuscilem dym. - Spotkalem kobiete, spedzilismy
noc, o swicie patrzylem na jej zwloki, na ulicy -.
-
Tú no eres de aquí, ¿te gusto? ¿qué es lo que quieres? -. - Soy
polaco, te robaré un beso -. To byly pierwsze slowa o nas,
ktore wymienilismy po siedmiu wspolnie spedzonych godzinach.
Spacerowalismy po centrum, wpatrywalismy sie w rzezby, pokrywajace
miejscowa katedre. Slonce palilo skore, uniemozliwialo swobodny oddech
i zmuszalo do ciaglego mruzenia oczu. - Chodzmy w cien -. Usiedlismy
na krawezniku, przed nami rozposcierala sie panorama glownego placu.
- To, ze jestesmy tu razem, to przypadek, przeznaczenie? -. - To
studencki upor -. - Nie myslisz chyba, ze pojechalam za toba do
Aguascalientes -. Rozesmiala sie, ja tez. Spedzilismy razem 2 dni,
romans trwal 4 lata. Spotykalismy sie 2, 3 razy w roku, by spedzic
wspolna noc czy weekend poza stolica. Zaczynalismy od seksu, potem
rozmawialismy do wschodu slonca, zasypialismy.
Spacerowalismy
noca opustoszala ulica Querétaro, w styczniu, w moje urodziny. -
Dobrze mi z toba -. Dotknela mej dloni, szlismy trzymajac sie za
rece, w swietle latarni. - Pragne byc z toba, budzic sie przy
tobie.., codziennie. Przeprowadz sie do mnie, bedziemy mieszkac razem, podrozowac, ogladac filmy -. - Nie wiem gdzie mieszkasz -.
- Nie zartuje, bylibysmy. Dobrze ci ze mna, wiec czemu
jestes taki zimny, dlaczego sie nie odwazysz pragnac czegos wiecej?
-. - Soy polaco, te robaré un beso -. - He dejado tanto por tí
-. - Nie histeryzuj -. Odchodzi, Przeklina. Placze. 15 lutego skonczy
24 lata.
No comments:
Post a Comment