Monday, May 28, 2012

Desconocidos desenmascarados

Constantina, Conste, Tina... De tetas grandes y mirada adolescente.
Soy polaco, te robaré un beso... - He dejado tanto por tí -. - Nie histeryzuj -. Odchodzi, przeklina, placze. 15 lutego skonczy 24 lata.

Poznalismy sie w 2008, w styczniu. Pracowalem nad reportazem o gangach odpowiedzialnych za porwania dla okupu. W dniu publikacji wylaczylem telefon i pojechalem do gazety, gdzie czekal na mnie naczelny, Agustin: - Grozono ci, brzmi powaznie. Wez 5 dni urlopu, 5 dostaniesz ode mnie. Byle nie w miescie -. Wyslalem e-maile do José Alonso i do Rocío, przelozylem wywiad z prokuratorem i sprawdzilem rozklad atuobusow do Aguascalientes.

Z deszczu pod rynne.

Wyszedlem przez parking, na przystanek autobusowy. W tlumie latwo sie zgubic. Wsiadlem do starego Mercedesa RTP, zaplacilem 4 peso za bilet, zajalem miejsce przy oknie i otworzylem Camusa. Autobus przeciskal sie zatloczonymi ulicami miasta. Popedzany dzwiekami klaksonow, przystawal na skrzyzowaniach, by zebrac pasazerow. Ci wypelniali przejscie, w oczekiwaniu na zwolnienie siedzen. Tluste kobiety nacieraly brzuchami na siedzacych mezczyzn, starajac sie przegonic ich sapaniem i kaszlem. Odgradzala mnie od nich czarnooka studentka w dresie IPN-u, co oznaczalo mozliwosc spokojnego sledzenia losow “Pierwszego czlowieka” do konca trasy.

Wysiadlem blisko dworca polnocnego. W tlumie goniacych ludzi przypominalem zbladzacego turyste. Podeszla do mnie IPN-wska pasazerka. - Ide na dworzec -. - Nie chce rozmawiac. - Nie musisz -. W Primera Plus kupilem bilet do Aguascalientes, w aptece paste i szczoteczke do zebow, w kawiarni mocne amiericano. Po 20 minutach zajalem siedzenie 7 w autobusie, po 45 wyjezdzalem z miasta. Naliczylem 9, 10 pasazerow, wpatrzonych w film “Invictus”, wyswietlany w czasie podrozy. Ruszylem w strone WC. Siedziala pod numerem 27. - Co tu robisz? -. - Nie chciales rozmawiac -. Dotknelem jej ramienia. - Nie igraj ze mna -. Targnela mnie za wlosy ku sobie i wpoila sie w me usta. - Slodkie -. Odepchnalem ja i wrocilem na miejsce. Zastyglem na 30, 40 sekund, podniecony i przestraszony. Oddychalem nerwowo, choc normalnie nie przejmowalem sie grozbami. Podnioslem sie z siedzenia i pomaszerowalem korytarzem pod 27. - Kto cie wyslal? -. - Los -. Zawrocilem w ciszy i usiadlem, starajac sie skupic na filmie. Minelo 40, 50 minut. Poszedlem w tyl autobusu. Stala plecami do mnie, przygotowujac herbate. Chwycilem ja za kark, otworzylem drzwi do WC i wepchnalem do srodka. Nie opierala sie. Objalem ja wpol, obsunalem jej spodnie, figi. Wtargnalem w nia, pelen trwogi i pasji, 3, 5 minut. Pozostawilem w niej sperme i przerazenie. - Wiec los cie przyslal -. Wyszedlem, zamknalem drzwi od WC i wrocilem na miejsce. Zalozylem sluchawki, ale nie zdolalem skupic sie na filmie. Zamknalem oczy.

Obudzil mnie glos kierowcy. - Aguascalientes -. Wysiadlem z autobusu i poszedlem do dworcowego WC, by wysikac sie i obmyc twarz. Potem ustawilem sie w kolejce do kasy po taksowke. - City Express -. - 75 pesos -. Nie odnajdywalem portfela, mimo ze przeszukalem spodnie, kurtke. - Ona -. Odwrocilem sie. Stala za mna, dzierzac wyjete zen 200 peso. - Przeznaczenie -. Zarzucilem na ramie jej torbe i ruszylismy w strone taksowki. Otworzylem drzwi, wsiadla. - City Express -. Po 20 minutach weszlismy do pokoju 129. Wpoila sie w me usta, rozpiela spodnie i zatopila dlonie w bieliznie, by po chwili odsunac sie o krok i plynnym ruchem pozbyc sie dolnej czesci krepujacej jej garderoby. Objela mnie udami, by wskrzesic seks na krawedzi gwaltu, do granic wytrzymalosci, gdzie emocje mieszaly sie z przerazenien, a intensywnosc jej oddechu wzrastala wspolnie z nerwowoscia i obawa.

Myslalem o uzbrojonych ludziach, gluchych dzwiekach ich krokow, prowadzacych przez korytarz; zapach przestepcow i broni; szyderczy smiech, papiersowy dym i szorstkie slowa; liny i wiezy, bicie w odpowiedzi na artykol. Zblizali sie, znaczac obecnosc zapachem potu, stali po drugiej stronie drzwi, o segunde, dwie, od przekroczenia progu. Naciskali klamke, kiedy wtargnalem w nia ze zwierzeca sila, z przerazliwym jekiem, ktorego echo rozlalo sie w przestrzeni korytarza. Rozlalem sperme w jej ciele i wgryzlem sie w usta, w szponach orgazmu, znaczonego napieciem miesni, by po kilku segundach zamrzec bez ruchu, zastygnac w ciszy.

Otworzylem oczy. Siedziala obok. - Mowiles przez sen: Pía. Milosc potrafi umrzec -. Podnioslem sie z lozka, siegnalem po lucky strike'a z porzuconej na stole paczki, wyszedlem na balkon, zapalilem i zaciagnalem sie dymem.

Byl pazdziernik, 2006. Nocny autobus 43 pedzil ulica Toluca, pasazerowie kurczowo trzymali sie poreczy, wygoda i bezpieczenstwem oplacajac wczesny powrot do domow. Wysiadlem na skrzyzowaniu z De las Torres, zastapila mi droge. - Przepraszam, ktoredy do Periferico -. - Musisz zawrocic, minelismy -. - Obserwowalam cie, chcialam porozmawiac -. Dotknela mego kolnierza, zblizyla twarz, pocalowalisy sie namietnie, scisnalem jej piers, odsunela sie raptownie. - Nie, nie na ulicy -. Spacerowalismy w ciszy, weszlismy do srodka, zdjalem koszule. - Rozbierz sie -. - Ty mnie rozbierz -. Bez slowa patrzylem w jej oczy. - Skoro tak -. Zdjela sweter, ukazujac jedrne piersi o sterczacych sutkach, potem zsunela spodnie i koronkowe figi. Rozpialem zamek od spodni -.

Wgryzla sie w me usta, zatopila paznokcie w plecach, wijac sie szalenczo, niczym pies spuszczony ze smyczy, ktory stara sie zmasakrowac ofiare, swiadom ze za chwile panska dlon chwyci obrozy i odciagnie go na bok. Slowem, skowytem i spojrzeniem szukala gwaltu, wiec ja gwalcilem. Dosiadlem jej niczym klaczy i okielzalem, w garsci dzierzylem jej wlosy. Na kolanach, ujarzmiona, mieszala okrzyki bolu i rozkoszy, strachu przed razami, ktore spadaly na jej posladki, na twarz. Z czasem krzyk przeobrazil sie w szept, - Boli, nie tak mocno. Powoli, bez pospiechu -. Nie sluchalem, nie zwracalem uwagi. Parlem naprzod, z kazdym ruchem wscieklej, az do orgazmu, do lez. - Ty gnoju. Obejmij mnie -. Oddychala z trudem, drgala rozzarzona. Przywarla sie do mnie, calowala ma piers. - Milosc potrafi umrzec -. Minelo 5, 10 minut. Patrzylem w przestrzen, staralem sie oddalic swiadomosc jej obecnosci, niezreczne pytania. Wstalem, poszedlem do WC, by sie wysikac, a potem do kuchni, by napic sie wody. Otworzylem okno. - Yo no se mañana - nucilem w rytm salsy, wiatrem niesionej z sasiedztwa. Spala gdy wrocilem. Skamieniala, naga, bez wyrazu twarzy, bez grymasu, usmiechu.

Zbudzilem sie, po omacku siegnalem zegarka, 5:48. Wstalem, umylem zeby i twarz, poszedlem do kuchni, by zaparzyc kawe. Instyktownie, mechanicznie wykonywalem czynnosci. Zawrocilem. Nie bylo jej. Wpatrywalem sie w szarosc budzacego sie miasta, ktore rozposcieralo sie za oknem. Niesiony codzienna rutyna, wykonalem poranne cwiczenia. Potem poszedlem pod prysznic, by zimnym strumieniem przywolac cialo do porzadku dnia. Wyprasowalem koszule, ubralem sie i wyszedlem na ulice, by stawic czola pracowniczym obowiazkom.

Ludzie zebrali sie na rogu, wiec zblizylem sie zaintrygowany, przyciagany policyjnym nawolywaniem do rozejscia sie, ktore zostalo zignorowane przez gapiow. Palce ludzkich dloni wskazywaly na bordowy koc, ktory pokrywal owalna mase. Od koca do kloaki ciagnela sie czerwona plama, zastyglej juz krwi. Podszedlem do stojacego w poblizu policjanta. - Oficial, buenos días. Ando en 11 -. - Te he visto, en Metro, ¿cierto? -. - Correcto. ¿Qué me dice? -. - Un Z1 por X13 -. Odeszlismy od tlumu, policjant wyjal notatnik, z ktorego przepisalem dane: Pía Obeso Gómez, 23 lata, zamieszkala w Magdalena Contreras, zamordowana przy uzyciu noza -. - ¿Testigos? - Nadie. - ¿Puedo hacer unas fotos? -. - Se encabronarán -. - Dale, 3 segundos -. - Sale, pero rápido -. Wyjalem aparat, poczekalem az podniesie koc i wystrzelilem kilka serii, nie zwazajac na wzburzony pomruk tlumu. Spytalem policjanta czy wymienic go z imienia i nazwiska. - Está bien. Gerardo Ruiz, P 65-08. ¿Tú? -. - Me dicen Mewa -. Wyjalem papierosy, zapalilismy, wymienilismy numery radia. Po 15 minutach przyjechali sledczy, pozniej lekarze policyjni. Ustalilem z Gerardo, ze po poludniu poda mi szczegoly. Zadzwonilem do redakcji z informacja, ze zamordowano 23 letnia kobiete w Alvaro Obregón.

Agustin, podal mi gazete, - Masz wiecej szczescia niz rozumu -. Na pierwszej stronie widnial moj artykul. Zamarlem. Wzialem dziennik, wyszedlem z redakcji, zapalilem papierosa usiadlem na schodach. Patrzylem w twarz kobiety, z ktora spedzilem wczorajsza noc. Pod fotografia widnialy napisy: “Madonna negra. Ejecutan a la lideresa del grupo criminal 'La Frontera'”. Nie rozpoznalem jej, gdy robilem zdjecia, mialem 3, 4 sekundy. W taksowce sprawdzilem raptownie ich ostrosc i zabralem sie za pisanie tekstu, a po przyjezdzie do redakcji wreczylem technikowi karte z pamiecia. Po 24 godzinach spogladalem w rostro kobiety z ktora spedzilem noc, wydrukowane na papierze.

- Nie pal z rana -. Wyjela papierosa z mej dloni, zaciagnela sie gleboko dymem i wyrzucila w pusta przestrzen. - Nie smiec -. Wszedlem do pokoju, zaparzylem kawe i podnioslem z podlogi miejscowa gazete, dostarczona przez szpare pod drzwiami przez sluzbe hotelowa. Numery z tabeli opublikowanej na pierwszej stronie przyciagnely uwage mych oczu: 35 egzekucji w stanie Chihuahua, 21 w Tamaulipas, 18 w Veracruz, 16 w Michoacán i 7 w Guerrero, a obok reportaz o wzrastajacej aktywnosci miejscowych grup przestepczych, rywalizujacych o strefy wplywow w srodkowej i polnocnej czesci kraju. Pomyslalem, ze nudnym staje sie czytanie informacji, w ktorych zmieniaja sie jedynie liczby. W stolicy koncertowali muzycy z Pearl Jam, to byl material na pierwsza strone.

Zblizyla sie do mnie z kubkiem kawy. - Podejrzewam, ze nie slodzisz -. - Nie -. - Opowiedz mi o sobie .- - Nie slodze, pije bez mleka, mocna, czarna, w szklance albo w kubku, byle nie w plasikowym -. - Pytam powaznie -. - Nikt ci nie broni -. - Mam na imie Constantina, Conste, Tina. De tetas grandes y mirada adolescente, mowia. Studiuje inzynierie mechaniczna na IPN-ie, mam 20 lat, lubie kino, “Paris Texas”, “Dear Wendy”, muzyke The Zombies -. - Nie mow mi tego -. - Chce bys mnie poznal -. Wlozylem papierosa w usta i z kawa w dloni wyszedlem na balkon, zapalilem. Z ulicy dochodzil zgielk, samochodowy warkot mieszal sie dzwiekiem naciskanych klaksonow i pokrzykiwaniem ulicznych sprzedawcow, nie na tyle glosnych, by zmacic moj spokoj. Patrzylem w dol, na ludzi, ktorzy szli w pospiechu, niecierpliwie wyczekiwali zielonego swiatla na skrzyzowaniu, lub tez przebiegali przed nadjezdzajacymi samochodami, by nie tracic cennych minut.

Stanela w drzwiach, oparta o framuge, ze skrzyzowanymi na piersiach rekami. - Matka miala kochanka, przychodzil do domu 2, 3 razy w tygodniu, spedzali razem noc i rano wspolnie wychodzili do pracy, o 6:00. Zapukal, mowil ze zostawil klucze w pokoju mamy, ze lezaly na komodzie. Otworzylam, by mu je dac. Grozil mi nozem, mowil zebym byla cicho. Minely trzy lata -. Wyjalem papierosy. - Zapal -. Zaciagnela sie gleboko, zakaszlala, usmiechnela sie. - Milosc potrafi umrzec, mowiles przez sen -. Wypuscilem dym. - Spotkalem kobiete, spedzilismy noc, o swicie patrzylem na jej zwloki, na ulicy -.

- Tú no eres de aquí, ¿te gusto? ¿qué es lo que quieres? -. - Soy polaco, te robaré un beso -. To byly pierwsze slowa o nas, ktore wymienilismy po siedmiu wspolnie spedzonych godzinach. Spacerowalismy po centrum, wpatrywalismy sie w rzezby, pokrywajace miejscowa katedre. Slonce palilo skore, uniemozliwialo swobodny oddech i zmuszalo do ciaglego mruzenia oczu. - Chodzmy w cien -. Usiedlismy na krawezniku, przed nami rozposcierala sie panorama glownego placu. - To, ze jestesmy tu razem, to przypadek, przeznaczenie? -. - To studencki upor -. - Nie myslisz chyba, ze pojechalam za toba do Aguascalientes -. Rozesmiala sie, ja tez. Spedzilismy razem 2 dni, romans trwal 4 lata. Spotykalismy sie 2, 3 razy w roku, by spedzic wspolna noc czy weekend poza stolica. Zaczynalismy od seksu, potem rozmawialismy do wschodu slonca, zasypialismy.

Spacerowalismy noca opustoszala ulica Querétaro, w styczniu, w moje urodziny. - Dobrze mi z toba -. Dotknela mej dloni, szlismy trzymajac sie za rece, w swietle latarni. - Pragne byc z toba, budzic sie przy tobie.., codziennie. Przeprowadz sie do mnie, bedziemy mieszkac razem, podrozowac, ogladac filmy -. - Nie wiem gdzie mieszkasz -. - Nie zartuje, bylibysmy. Dobrze ci ze mna, wiec czemu jestes taki zimny, dlaczego sie nie odwazysz pragnac czegos wiecej? -. - Soy polaco, te robaré un beso -. - He dejado tanto por tí -. - Nie histeryzuj -. Odchodzi, Przeklina. Placze. 15 lutego skonczy 24 lata.

No comments: