Tuesday, May 1, 2007

Bar
Godzina dzieli mnie od cyrkowego widowiska. Wieki minely od kiedy ogladalem slonia pod cyrkowym namiotem. Dochodzi ku zachodowi, a ja slucham rytmicznych dzwiekow reggetonu popijajac cierpkie piwo. Skora przepalona sloncem, pluca tytoniem cygar, a mysli ciekawoscia nadchodzacej chwili. Uwolniony samotnoscia, bez ludzkich spojrzen, bez presji. Oderwany od wzroku wielkiego brata, kosztuje chwili wytchnienia. Ciesze sie dzwiekiem muzyki, widokiem przejezdzajacych samochodow, momentem wolnych decyzji i przyjemnym powiewem wiatru.
Prostota jest tak piekna i tak bliska, ze czlowiek czasem zapomina o jej obecnosci. Na chusteczce zapisuje mysli i nie zastanawiam sie co by byc moglo, lecz co jest. Nie jest to zycie chwila, lecz chwila zycia, ktora przezywam w spelnieniu wlasnego istnienia. Jestem szczesliwy. Jestem wybrancem losu, smaganym rzeskim wiatrem, ktorego zmysly, wyostrzone nareszcie, smakuja piekna codziennosci. Nie tej szarej, lecz malowanej kolorami moich decyzji. Nareszcie wylonilem sie z bezpiecznej jaskini, pelnej wizerunkow malowanych przez innych i sam poszukuje farb by barwic sciany codziennosci. Czy je znajde? Nie wiem, ale poszukujac ich odkrywam nieznane szlaki.

No comments: